Monika Ciesielska

JAK NIE BYĆ NA DIECIE, A JEŚĆ LEPIEJ?

Byłaś kiedyś na diecie, na której nie potrafiłaś wytrzymać?

Ja tak. 

Dukan, kapuściana, 1000 kalorii i po drodze sporo innych. Myślałam, że to kwestia źle dobranej, zbyt restrykcyjnej  diety. Mało kto wytrzymywał na tych (równie niepotrzebnych, co kuszących szybkimi efektami) owocach dietetycznej szarlatanerii. 

“Na pewno gdy ułożę sobie dietę sama, będzie inaczej!”

No cóż, moje podejście do diet zmieniło się o całe 360 stopni – wcale. Nie wytrzymywałam nawet na dietach, które sama dla siebie układałam. 

Ale, ale – STOP! Czy ja nie powinnam się przedstawić kilka zdań temu? 

Nazywam się Monika Ciesielska (w internecie działam jako Dr Lifestyle) i jestem dietetyczką. Jednak nawet po magisterce z dietetyki na Uniwersytecie Medycznym i kilkudziesięciu kursach dokształcających nie byłam w stanie ułożyć dla siebie diety, z której chciałabym korzystać. 

Z wielu pieców się jadło chleb, bo od lat przyglądam się fit światu – znam swoje kubki smakowe na wylot i potrafię układać naprawdę dobre, osadzone w realiach codziennego życia diety! Moje diety z marketów ułatwiają codzienne zdrow(sz)e życie tysiącom kobiet. Ale nie mnie. Odkryłam prawdę niewygodną niczym rurki z Bershki w rozmiarze 38, które zatrzymały się ostatnio gdzieś w 1/3 mojej łydki. 

Nie znoszę planować, co mam jeść! Cenię sobie elastyczność, swobodę, spontaniczność, możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. Jak tylko powiem sobie: TAK MUSI BYĆ, INACZEJ NIE MOŻESZ, MUSISZ SIĘ DOSTOSOWAĆ, to od razu zakazany owoc dumnie krąży mi nad głową! Lecz tym razem szansa nie przejdzie znowu obok. 

Bo jeśli wiemy, że coś nie działa, to nie ma sensu powtarzać tego w kółko: trzeba spróbować innej metody. I właśnie o niej jest moja książka Bez liczenia i ważenia.

Czy to znaczy, że diety są złe? 

Nie! Po prostu nie są dobre dla wszystkich. 

Diety to rozwiązania gotowe do wdrożenia, które zdejmują z użytkownika konieczność zastanawiania się nad mnóstwem rzeczy, liczenia kalorii, planowania posiłków czy list zakupów. Ale są ludzie, dla których te korzyści nie są warte kierowania się rozpiską posiłków.

To trochę tak jak z organizacją czasu – fan aplikacji nie zrozumie zasadności kreślenia tabelek w planerze, a miłośnik tradycyjnego planowania nie oddałby kartki papieru za najbardziej funkcjonalne aplikacje świata. 

Na szczęście oprócz studiowania dietetyki postanowiłam kształcić się w kierunku psychodietetyki i zrozumiałam, że istnieją różne style jedzenia. Żaden nie jest lepszy lub gorszy od reszty – są po prostu inne. 

Mam tysiące zadowolonych klientek korzystających z diet z marketów (pozdrawiam Was serdecznie!), ale sama nie potrafię z tych diet korzystać. Bardzo możliwe, że reprezentujemy z tymi osobami różne style jedzenia. 

Jaki jest Twój styl jedzenia?

PRZEDZIAŁOWY styl żywienia stoi niejako w opozycji do punktowego:
  • cenisz sobie spontaniczność w wyborze potraw, a decyzje o tym, co zjesz, podejmujesz w zależności od tego, gdzie się znajdujesz, na co masz akurat ochotę lub co znajduje się w lodówce w danym momencie,
  • zjedzenie grzybowej na śniadanie nie stanowiłoby problemu, bo to przecież pyszna zupa, a owsiankę z owocami możesz przegryźć w porze obiadowej, gdy akurat najdzie Cię ochota na słodkie,
  • jeśli to styl przedziałowy Cię charakteryzuje, możesz bardzo szybko zrazić się do rozpiski dietetycznej, która narzuca, co i kiedy masz jeść; korzystanie z rozpiski bez elastycznego podejścia stoi w sprzeczności z Twoim naturalnym stylem odżywiania,
  • diety mogą się okazać złym pomysłem, ponieważ będziesz tęsknić za spontanicznością podczas codziennego jedzenia (można tego uniknąć, stosując dietę, która Ci odpowiada, dobraną do Twoich potrzeb, i pozwalając sobie na elastyczne podejście). 



Żeby podkreślić różnice między dwoma podstawowymi stylami jedzenia, opiszę je w nieco przesadny sposób. Nie szukaj w tych opisach swojego odbicia, a jedynie spróbuj intuicyjnie określić, do którego z nich jest Ci bliżej:

PUNKTOWY styl żywienia:
  • lubisz konkretne reguły w diecie/odżywianiu, przykładowo zawsze po przebudzeniu jesz śniadanie i najczęściej jest to ta sama bądź podobna potrawa (czyli codziennie owsianka na słodko, a sama myśl o zamianie na jajecznicę budzi w Tobie niechęć),
  • cenisz sobie utarte schematy, konkretną liczbę posiłków, lubisz jeść w określonych warunkach i o określonych porach,
  • jeśli zaliczasz się do takich osób, odpowiednią strategią na początek odchudzania będzie korzystanie z zaplanowanego wcześniej (przez Ciebie lub dietetyka) jadłospisu – konkretnej rozpiski posiłków.




Zróżnicowane style jedzenia to jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego niektórzy nie są w stanie wytrwać na diecie. Niechęć do podążania za ściśle rozpisaną dietą nie świadczy o Twojej słabej woli, a jedynie o tym, że diety nie są dla Ciebie. Dobra wiadomość jest taka, że diety nie są jedynym narzędziem: zdrow(sz)y styl życia można budować również “bez liczenia i ważenia”, wykorzystując między innymi zasadę 80/20%. 


Zasada 80/20% w dietetyce

rys. Dobrosława Sudnikowicz (dobragraficzka.pl)

Pizza zdrow(sz)ego stylu życia pokazuje, co jem, stosując strategię “bez liczenia i ważenia”. Nie ma listy produktów dozwolonych i zakazanych. W “bez liczenia i ważenia” jest miejsce na wszystko – i na pizzę, i na sałatki – ale w określonych proporcjach.

Na co dzień jem to, co mi służy. Zdrowo, odżywczo, lekko – to sprawia, że czuję się świetnie:
  • ogrom warzyw i owoców do każdego posiłku, przyrządzanych na przeróżne sposoby, 
  • dużo zróżnicowanych przypraw, podkręcających smak i aromat dań, 
  • tyle posiłków, ile potrzebuję – nie próbuję jeść na siłę co 3 godziny albo wręcz przeciwnie 1–2 posiłki w krótkim oknie żywieniowym (zależnie od obecnej mody),
  • piję dużo płynów – przeróżnych! Nie tylko woda nawadnia, nawet kawę w określonych ilościach można wliczyć do bilansu płynów (z tym i innymi fit mitami walczę w całym rozdziale Bez liczenia i ważenia), 
  • dobiałczam – dbam, żeby w każdym posiłku było źródło białka (na szczęście białko to nie tylko podstawowe skojarzenie “mięso, nabiał”),
  • moja dieta bez diety jest urozmaicona – nie ma produktów zakazanych, więc naprawdę jest z czego wybierać. Jem to, na co akurat mam największą ochotę. Gdy odpuściłam restrykcje i próby dawania z siebie 100%, okazało się, że jest sporo fit produktów, które mi smakują…
…jednak życie jest za krótkie na ograniczanie doznań kubkom smakowym! 

Naprawdę lubię zdrową kuchnię, potrafię gotować smaczne i zdrowe potrawy. Jednak to nie sprawiło, że z kręgu moich kulinarnych zainteresowań zniknęła tradycyjna kuchnia polska, włoskie pyszności, cudne domowe ciasta czy ulubione czipsiki. Chcę, żeby w moim życiu było miejsce na wszystko, co lubię, bez etykietowania “zdrowe czy nie”. 

Zdrowy może być całokształt stylu życia, a nie wyrwane z kontekstu produkty czy dania. Bez liczenia i ważenia punktuję najważniejsze, najbardziej opłacalne nawyki żywieniowe, które w świetle nauki mają szansę przynieść największe efekty zdrowiu i sylwetce. Celowo pomijam niuanse i szczegóły przydatne osobom na baaaaardzo wysokim stopniu zaawansowania. Moim celem było wyselekcjonować najbardziej istotne, najbardziej opłacalne podstawy zdrow(sz)ego odżywiania. I uargumentować je tak, żebyście wreszcie postanowiły je wdrożyć! Bez poczucia przytłoczenia mnogością tych wszystkich zaleceń.

Wśród nich nie znajdziecie porady: “odmawiaj sobie wszystkiego, co lubisz, i spędź życie na wiecznym dupościsku. 

Wystarczy mieć mocne, zdrow(sz)e podstawy i w nich wytrwać, zamiast próbować mieć superdietę, od której i tak prędzej czy później będziesz chciała uciekać.

Pisząc Bez liczenia i ważenia, miałam za cel ułożenie strategii, która wspiera czytelniczkę w odzyskaniu jedzeniowej decyzyjności. Która przynosi ulgę dzięki możliwości samodzielnego ustalenia zasad zdrow(sz)ego odżywiania (czasami również w celu redukcji masy ciała), zamiast nieustannych prób dostosowania się do “jedynego słusznego modelu”, który… wielokrotnie się nie sprawdził. 
Created with